Dziś obudził się przed wschodem słońca. Wstał z łóżka i podszedł do okna. Ujrzał wielki cienisty cyprys, księżyc płynący wysoko przez noc i wciąż jeszcze rozgwieżdżone niebo.
Od gór wiał wiatr. Drzewo, przyginane gwałtownymi podmuchami, wyglądało jak żywa istota. Lekkie obłoki gnały po niebie.
Cóż go powstrzymywało przed znalezieniem się tam wysoko? Patrząc w górę, van Gogh czuł się bliżej gwiazd niż desek podłogi. Czuł się bliżej przeszłości niż teraźniejszości.
A tam w dole, czy to mógł być kościółek z jego rodzinnej wioski w Holandii? Nie – niepodobna. To była Francja. To była teraźniejszość.
Gwiazdy niczym myśli
tłukły mu się po głowie. Obraz powstał w 1889 roku jako jeden z nielicznych namalowany z pamięci, a nie z natury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz