To, że
najemny robotnik na wielkiej tytoniowej farmie amerykańskiego Południa nie
ma co jeść, nie jest najgorszym rodzajem biedy. Znacznie gorzej, gdy skutkiem
chronicznego niedostatku taki wyrobnik staje się otępiały i bezwolny –
twierdził Erskine Caldwell.
Na nędzę
milionów najemnych robotników w Georgii, nazywanej „cesarskim stanem
Południa”, królestwem bawełny, kukurydzy i brzoskwiń, zwrócił mu uwagę,
ojciec, pastor o społecznym zacięciu. Kryzys ekonomiczny lat 30-tych
zepchnął
wówczas na margines społeczny miliony biednych białych robotników, ale też
Murzynów. Erskine,
zamiast studiować, jak chciał jego ojciec, wkrótce dołączył do ich
grona. Lista
dorywczych zajęć, którymi zarabiał na życie, wydaje się nie mieć końca.
Pierwsze opowiadania zaczął publikować dopiero wówczas, gdy nabrały skrajnej
prostoty i surowości. W tej tonacji zapisał Caldwell swoje obserwacje w 25
powieściach i 150 opowiadaniach, które – ze względu na bezpośredniość opisów
erotycznych – padały w rekordowej częstotliwości ofiarą cenzorskich nożyc.
W powieści
„Poletko Pana Boga”, która na całym świecie sprzedała się w 14 milionach
egzemplarzy, członkowie rodziny farmerskiej zamiast uprawiać
bawełnę, z
upodobaniem oddają się poszukiwaniu złota na własnej ziemi. Mamią się
nawzajem opowieściami o niezmierzonych bogactwach, jakie rzekomo są
tylko na wyciągnięcie ręki, a tymczasem ich życie zmierza ku nieuchronnej
katastrofie.
Podobnie postępuje wielu bohaterów Caldwella: nagłe
zachcianki zmieniają ich w chorągiewki na wietrze. A przy tym nie bywają przez
pisarza osadzani, potępiani ani krytykowani. On tylko beznamiętnie przekazuje
czytelnikowi przebieg wypadków. I jemu pozostawia ocenę.
Z czasem
Caldwell zyskiwał rosnące uznanie krytyki. Zaproszono go do grona
Amerykańskiej
Sztuki i Literatury. Przez wiele lat był bardzo poważnym kandydatem
do Nagrody Nobla. Sam jednak nie przywiązywał wagi do tych zaszczytów,
mawiał : ”Jedyne, na czym mi w życiu
zależało, to opowiadanie historii. I
to najlepiej, jak umiałem”.
IB