wtorek, 31 października 2017

1 listopada Wszystkich Świętych



Święto zmarłych przychodzi wraz z jesienią. Na początku listopada drzewa i krzewy tracą zwykle swoje wspaniałe barwy i zdają się przekonywać, że uciecha jaką zgotowały ludziom, oznacza pożegnanie z nimi aż do wiosny. Wówczas też zmierzający na cmentarze ludzie uświadamiają sobie, że trudne rozstania z bliskimi, zgodnie z wiarą chrześcijańską, również są tylko chwilowe. 

Jesień bowiem jest czasem refleksji nie tylko nad umieraniem, ale i nad oczekiwaniem nowego życia, nad więzią, jaka łączy świat doczesny ze światem zmarłych. Ludzie przemierzają czasami wielkie odległości po to, aby choć przez kilka chwil pochylić się nad grobami swoich bliskich, uporządkować je, położyć wieniec lub kwiaty i zapalić znicz. 



Uroczystość Wszystkich Świętych wywodzi się z kultu, jakim otaczano wszystkich zmarłych męczenników. Początkowo dniem im poświęconym był 1 maja, jednak papież Grzegorz III w 731 roku przeniósł tę uroczystość na 1 listopada , zaś Grzegorz VI w 837 roku uznał ten dzień za święto wszystkich świętych Kościoła powszechnego (zarówno znanych, jak i tych, których skryła ludzka niepamięć). Dla wiernych winien być to dzień radosny, dlatego w kościołach dźwięczą organy, a księża celebrują msze w białych, odświętnych ornatach.
2 listopada panuje zupełnie inny nastrój, wierni odmawiają modlitwy za dusze cierpiące w czyśćcu, księża odprawiają msze w czarnych szatach i wymieniają nazwiska zmarłych podczas wypominków, milkną kościelne instrumenty. 

Obecnie zapalamy na mogiłach znicze jako wyraz więzi ze zmarłymi, przesłania mówiącego o pamięci, wierności i miłości. W przeszłości ogniska rozpalano na rozstajach dróg, na mogiłach osób zmarłych gwałtowną śmiercią i pochowanych poza cmentarzem. Dopiero na przełomie XVI i XVII wieku ogniska zaczęto palić na cmentarzach – to od nich pochodzą współczesne znicze i cmentarne lampiony. 
IB












wtorek, 24 października 2017

Dworzec Saint-Lazare, 1876-1877

Claude Monet malował głównie pejzaże. Niezależnie od tego, czy były to krajobrazy morskie, czy widoki podparyskich miejscowości, czy wreszcie obrazy wielkiego miasta. Monet rzucał na płótno efekt bezpośredniej obserwacji, ulotne wrażenie, jakie powstaje w oku patrzącego w konkretnych warunkach pogodowych i przy określonym oświetleniu. 



Właśnie owa wrażeniowość była jedną z najbardziej charakterystycznych cech impresjonizmu. Monet zafascynowany wzajemnymi oddziaływaniami światła i koloru, zaczął w pewnym momencie malować cykle obrazów, przedstawiających to samo miejsce w różnych porach dnia, a nawet roku, w zmieniających się warunkach atmosferycznych, a tym samym w odmiennym oświetleniu. 

Artysta dążył do oddania upływającego czasu, ulotności chwili, przemijalności wrażeń. Dlatego pracował nawet nad kilkoma obrazami jednocześnie, malując na jednym płótnie czasem tylko przez kilkanaście minut w ciągu dnia, bo za chwilę oświetlenie było już inne. Cykl widoków paryskiego dworca Saint-Lazare należy do kategorii pejzaży wielkomiejskich. Jednak obraz miasta został tu przepuszczony przez filtr wrażliwości malarza. Ozłocona słońcem, kamienna bryła domów w głębi obrazu traci swoją sztywność i kanciastość, zamieniając się w masę rozedrganego światła. 

Przez szklany dach dworca promienie słońca przenikają także do wnętrza, rzucając odrobinę złotej poświaty na tory. Dworzec kolejowy nie wydaje się zbyt wdzięcznym tematem dla obrazu, jednak w tym przypadku ujęcie impresjonistyczne prowadzi do „cudownej’” przemiany zadymionego i raczej pozbawionego romantyzmu miejsca w kompozycję ze złota i błękitu.

 IB


poniedziałek, 9 października 2017

525 lat temu 12.10.1492 r. - Ziemia, Ziemia!

Dochodziła druga w nocy, gdy na pokładzie „Pinty”, jednego z trzech – obok „Santa Marii” i „Nini” - żaglowców, którymi dowodził genueński żeglarz w służbie królestwa Hiszpanii Krzysztof Kolumb, rozległ się okrzyk: „Ziemia! Ziemia”. 



Kiedy ląd widać było już wyraźnie, dowódca „Pinty” Martin Alonso Pinzon kazał podpłynąć do „Santa Marii”, na której był Kolumb. Admirał zapowiedział bowiem, że nagrodzi dożywotnią rentą tego, kto pierwszy zobaczy ziemię. Ale, gdy Pinzon podał mu nazwisko szczęśliwca, marynarza Juana Rodrigueza Bermejo z Triany, 

Kolumb oświadczył: - To ja pierwszy już wczoraj wieczorem zobaczyłem światło na horyzoncie. 

12 października wyprawa Kolumba dotarła do archipelagu Bahamów i ta data uważana jest za dzień odkrycia Ameryki.


IB











Z cyklu: polskie pisarki



Stanisława Przybyszewska, nieślubna córka Stanisława Przybyszewskiego i malarki Anieli Pająkówny żyła w cieniu kompleksów, które zaciążyły na jej stosunku do ludzi i świata, a pośrednio ukształtowały również jej zainteresowania artystyczne.

Przed obcością świata Przybyszewska broniła się z jednej strony perfekcją, a z drugiej – nienawiścią. Pisarka była imponującym samoukiem; wyuczyła się kilku języków obcych, którymi swobodnie mówiła (i w których pisała), pochłaniała tomy lektur, a swoje dramaty oparła na szczegółowych studiach źródłowych. Braków nie wybaczała ani sobie, ani innym. Korespondencja Przybyszewskiej prezentuje jej nieograniczone możliwości intelektualne, a równocześnie jej trudny charakter, niespotykany upór, niecierpliwość i nadwrażliwość.

Motorem działania Przybyszewskiej jest niechęć do świata, do jego miałkości, codziennych spraw, szarych, nieciekawych ludzi, a także niechęć do własne płci i ewentualnych funkcji erotycznych i macierzyńskich.

Do historii literatury Przybyszewska weszła jako autorka trzech dramatów o rewolucji francuskiej, pisanych w latach dwudziestych i trzydziestych. Powstały wówczas następujące sztuki: Dziewięćdziesiąty trzeci (adaptacja telewizyjna 1969), Sprawa Dantona (premiera w 1931, utwór sfilmowany przez Andrzeja Wajdę, 1982), Thermidor (oryginał w języku niemieckim, dramat wystawiono w 1971); dwie ostatnie sztuki zostały przetłumaczone na angielski przez Bolesława Taborskiego  w 1989.

Pokazując, szczególnie w Sprawie Dantona, bezwzględny mechanizm rewolucji i przyznając rację nieludzkiej postawie Robespierre`a, Przybyszewska uzewnętrznia swą skrajną nienawiść do starej formy świata, swój gnostycyzm, niechętny rzeczywistości konkretnej, seksualnej, zależnej od emocji i sentymentów. Sprawa Dantona to jeden z najznakomitszych utworów w historii polskiej literatury, arcydzieło stylu i intelektu.

Dramaty Przybyszewskiej i jej olśniewająca korespondencja zasługują na uwagę czytelników. To bez wątpienia arcydzieła.

IB