poniedziałek, 13 maja 2024

Frederic Edwin Church - Niagara

 



Każdy szczegół obrazu jest ostry jak na fotografii, a przecież to wielkie malowidło – większe od największej fotografii. Kolory są tak świetliste, jak gdyby przenikało przez nie od spodu jakieś światło. 


Woda spadająca w przepaść – spieniona biel, szklista zieleń – sprawia, że w zaduchu zatłoczonego pomieszczenia czuje się orzeźwiający chłód. Tęczowa, różowawa mgiełka jest taka zwiewna. Nie można pojąć, jak pan Church tego dokonał. Jego wodospad jest bardziej rzeczywisty niż sama rzeczywistość.


 Miłośnik sztuki oglądając obraz w galerii spotkał autora dzieła i zadał mu pytanie. – Jak było nad Niagarą, proszę pana?  - Niesamowicie! – odpowiedział. – Wyobraź to sobie! Woda grzmi, że aż nie słyszysz własnych myśli. Czujesz się przy tym wodospadzie o taki malutki! –


 Malarz złożył dłoń, a jego kciuk i palec wskazujący niemal się dotknęły. – Mgła leci do chmur i przemacza ci ubranie. To było jedno z najcudowniejszych doświadczeń w moim życiu. To było … - Kręci głową malarz. – Jak spotkanie ze Stwórcą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz