Przenosił je na karty pierwszych powieści: Fermentów i Komediantki, a przede wszystkim – Ziemi obiecanej. „To życie i tamten świat łódzki porywa mnie różnorodnością żywiołów, brakiem wszelkich szablonów, rozpętaniem instynktów, nieliczeniem się z niczym, potęgą żywiołową prawie …” – pisał. Kiedy powieść zaczęła się ukazywać w „ Kurierze Codziennym”, pismu w samej tylko Łodzi przybyło tysiąc prenumeratorów. A wydawca, renomowana spółka „ Gebethner i Wolff”, która powieść zamówiła, wielkodusznie podniosła honorarium autora z pięciu na siedem kopiejek od wiersza.
Powodzenie Ziemi obiecanej dało możliwość podpisania kontraktu na nową powieść. Chłopów pisał Reymont przez 10 lat w trakcie licznych rozjazdów po całej Europie. Tworzył w wielkim natężeniu, często kosztem własnego zdrowia.
„Co pan najlepszego znów robił? – pytał lekarz, wezwany do autora, pogrążonego w stanie zapaści. „Trzy dni tańczyłem na chłopskim weselu” – odpowiedział pisarz, który właśnie ukończył relację z wesela Boryny. Jednak, przeglądając przed drukiem powieść, znalazł w niej tak wiele mankamentów, iż nakazał wstrzymać publikację. „Zrozumcie, co to za pewnego rodzaju męczeństwo – podrzeć całą prawie książkę – nie skrzywić się i zabrać się na nowo do jej napisania!” – uskarżał się przyjaciołom. Ostateczny rezultat tej tytanicznej pracy przeszedł jednak wszelkie oczekiwania. Potwierdziły to zwłaszcza entuzjastyczne głosy czytelników niemieckich, gdy tłumacz uporał się już z takimi osobliwościami języka polskiego, jak „zbuki” czy „łachmyta”.
Życiem chłopa rządzą proste instynkty i walka o ziemię żywicielkę.
Ale jednocześnie tkwi w nim godność i niemal królewska duma. Taki obraz mieszkańców polskiej wsi przyniósł Reymontowi Nagrodę Nobla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz