Prawa rządzące światem zasadniczo nie
różnią się od tych, które kierują poczynaniami zwierząt. Tam i tu rządzi
instynkt i prawo silniejszego. Aby to dostrzec, wystarczy tylko porzucić romantyczne
uprzedzenia – twierdził Zola.
Własne koleje losu
nieuchronnie popychały go ku obserwacji twardego życia i przekładania go na
literaturę – bez zbędnych upiększeń.
Matury w paryskim liceum nie zdał – okazał
się zbyt słaby z francuskiego. Aby nie być ciężarem dla swojej matki, wdowy,
która ledwo wiązała koniec z końcem, zaczął zarabiać na siebie, jako urzędnik
celny. Nie dawały mu jednak spokoju marzenia o sławie literackiej. Kontuar
celnika zamienił więc na posadę ekspedytora książek w paryskiej księgarni
wydawniczej firmy Hachette. Tu szybko awansował i wkrótce objął posadę szefa
reklamy. Osobiście redagował przeznaczone do prasy notki o ukazaniu się nowości
autorstwa takich ówczesnych wielkości, jak Jules Michelet czy Edmund About. Z
kolumn reklamowych przeniósł się na ważniejsze strony. Zaczął uprawiać poważną
krytykę literacką i mniej poważne pisarstwo – dla zarobku.
To mu nie
wystarczało. Jako namiętny czytelnik Karola Darwina myślał o literaturze, która
odda całą brutalną prawdę o codziennym bytowaniu społeczeństwa. Należy tylko
przyglądać się mu chłodnym okiem badacza. „Wiatr wieje w stronę nauki. I pcha
nas, wbrew nam samym, ku ścisłemu studiowaniu faktów i rzeczy” – pisał w 1866
roku. Szybko wyciągnął z tego stwierdzenia wnioski. Powieść „Teresa Raquin”,
którą opublikował w wieku zaledwie 27 lat, była już „naukowym” studium rodziny
francuskiej. „Skrawek natury, widziany przez pryzmat temperamentu” – tak
określał Zola tę i następne powieści.
A wydawał je odtąd
w regularnych, rocznych odstępach. Krok po kroku układał z nich cykl
powieściowy, przedstawiający dzieje fikcyjnej rodziny Rougonów na tle dziejów
II Cesarstwa ( 1852 – 1870). I regularnie prowokował skandale. „W matni”,
„Nana”, „Germinal” czy „Bestia ludzka” ściągały na niego gromy oburzonych
czytelników z całego świata. Naturalistyczny opis ludzkiego społeczeństwa jako
dżungli, gdzie rządzi instynkt i prawo silniejszego, interpretowano jako zamach
na dorobek całej kultury śródziemnomorskiej i religii chrześcijańskiej.
Zola z wrodzonym nerwem publicystycznym,
odpierał ataki wymierzone we własną metodę twórczą i w siebie osobiście. Bronił
także innych „wrogów publicznych”. Gorąco wspierał malarzy impresjonistów,
którym odmawiano miana prawdziwych artystów. Kiedy oskarżono kapitana Dreyfusa
o szpiegostwo na rzecz Niemiec, w czym spory udział miało jego żydowskie
pochodzenia, Zola z impetem wziął go
w obronę. Jego namiętny pamflet „Oskarżam!” („J’accuse!”), odbił się szerokim
echem w całym ówczesnym świecie.
Jednak sam Zola
nie doczekał już rehabilitacji Dreyfusa, do której się w decydującej mierze
przyczynił. W 1902 roku zatruł się śmiertelnie czadem.
IB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz