poniedziałek, 26 września 2016

29 września mija 114 rocznica śmierci Emila Zoli ( 1840 – 1902 )

Prawa rządzące światem zasadniczo nie różnią się od tych, które kierują poczynaniami zwierząt. Tam i tu rządzi instynkt i prawo silniejszego. Aby to dostrzec, wystarczy tylko porzucić romantyczne uprzedzenia – twierdził Zola.

Własne koleje losu nieuchronnie popychały go ku obserwacji twardego życia i przekładania go na literaturę – bez zbędnych upiększeń. 


Matury w paryskim liceum nie zdał – okazał się zbyt słaby z francuskiego. Aby nie być ciężarem dla swojej matki, wdowy, która ledwo wiązała koniec z końcem, zaczął zarabiać na siebie, jako urzędnik celny. Nie dawały mu jednak spokoju marzenia o sławie literackiej. Kontuar celnika zamienił więc na posadę ekspedytora książek w paryskiej księgarni wydawniczej firmy Hachette. Tu szybko awansował i wkrótce objął posadę szefa reklamy. Osobiście redagował przeznaczone do prasy notki o ukazaniu się nowości autorstwa takich ówczesnych wielkości, jak Jules Michelet czy Edmund About. Z kolumn reklamowych przeniósł się na ważniejsze strony. Zaczął uprawiać poważną krytykę literacką i mniej poważne pisarstwo – dla zarobku.


To mu nie wystarczało. Jako namiętny czytelnik Karola Darwina myślał o literaturze, która odda całą brutalną prawdę o codziennym bytowaniu społeczeństwa. Należy tylko przyglądać się mu chłodnym okiem badacza. „Wiatr wieje w stronę nauki. I pcha nas, wbrew nam samym, ku ścisłemu studiowaniu faktów i rzeczy” – pisał w 1866 roku. Szybko wyciągnął z tego stwierdzenia wnioski. Powieść „Teresa Raquin”, którą opublikował w wieku zaledwie 27 lat, była już „naukowym” studium rodziny francuskiej. „Skrawek natury, widziany przez pryzmat temperamentu” – tak określał Zola tę i następne powieści.



A wydawał je odtąd w regularnych, rocznych odstępach. Krok po kroku układał z nich cykl powieściowy, przedstawiający dzieje fikcyjnej rodziny Rougonów na tle dziejów II Cesarstwa ( 1852 – 1870). I regularnie prowokował skandale. „W matni”, „Nana”, „Germinal” czy „Bestia ludzka” ściągały na niego gromy oburzonych czytelników z całego świata. Naturalistyczny opis ludzkiego społeczeństwa jako dżungli, gdzie rządzi instynkt i prawo silniejszego, interpretowano jako zamach na dorobek całej kultury śródziemnomorskiej i religii chrześcijańskiej.
 Zola z wrodzonym nerwem publicystycznym, odpierał ataki wymierzone we własną metodę twórczą i w siebie osobiście. Bronił także innych „wrogów publicznych”. Gorąco wspierał malarzy impresjonistów, którym odmawiano miana prawdziwych artystów. Kiedy oskarżono kapitana Dreyfusa o szpiegostwo na rzecz Niemiec, w czym spory udział miało jego żydowskie pochodzenia, Zola z impetem wziął go w obronę. Jego namiętny pamflet „Oskarżam!” („J’accuse!”), odbił się szerokim echem w całym ówczesnym świecie.

Jednak sam Zola nie doczekał już rehabilitacji Dreyfusa, do której się w decydującej mierze przyczynił. W 1902 roku zatruł się śmiertelnie czadem.
IB






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz